Fałszywe leki i suplementy na koronawirusa. Z trutką na szczury i cementem
Psychotropy, sterydy, leki na potencję, łysienie i odchudzające – te podróby kupowaliśmy najczęściej. Teraz doszły leki na koronawirusa i suplementy na odporność. Internet i bazary zalały fałszywki. A oszuści żerują na naszej nadziei na pojawienie się leku na COVID-19. Funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej nieustannie rekwirują podróby i „cudowne” leki na wszystko. Opublikowali filmik, w którym ostrzegają Polków przed kupowaniem i przyjmowaniem podejrzanych preparatów – zdarzają się po nich nawet zgony.
- Do Centralnego Laboratorium Celno-Skarbowego trafiają próbki zarekwirowanych tabletek i kapsułek. Pochodzące z nielegalnych źródeł farmaceutyki zawierają np. pastę do podłogi, gips, cement, trutkę na szczury – mówi rewidentka Justyna Pasieczyńska, rzeczniczka Izby Administracji Skarbowej w Warszawie
- Nadużywanie leków i suplementów i tak było w Polsce problemem. Teraz, w czasie epidemii, pacjenci bardzo emocjonalnie reagują na doniesienia o pojawieniu się leku czy preparatu, który chroni przed koronawirusem, albo leczy COVID-19. Żerują na tym oszuści i naciągacze – mówi Łukasz Waligórski, farmaceuta, redaktor naczelny portalu mgr.farm.
- Podróby leków trafiają do nas z całego świata, jednak głównie z Azji. Chiny to już klasyka, wiadomo, nie tylko jeśli chodzi o leki. Przemytnicy wwożą do Polski farmaceutyki, które trafiają potem do sprzedaży w internecie i na bazar
- Funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej wrzucili do sieci ostrzegający nas – potencjalnych nabywców leków i suplementów filmik – „Niebezpieczne farmaceutyki – KAS ostrzega”
- – Apteki mają już specjalne systemy zabezpieczeń. Wprowadzona została ustawa, która nakazuje skanowanie kodu, tzw. DNA z każdego – pojedynczego opakowania leku, a nie np. całej serii – Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej pociesza tych, którzy boją się, że nie tylko na bazarze i w internecie trafią na podróbę
Polacy wydają na suplementy 3,5 miliarda zł. W rok. Kupujemy je przez internet z wygody i ze wstydu. Mało kto przecież pali się do tego, by stanąć twarzą w twarz z farmaceutką ze swoimi problemami gastrycznymi, z erekcją i tyciem. Także dlatego, że w internecie zwykle można kupić je taniej, a także kupić to, czego w aptece bez recepty nikt nam nie sprzeda. Dziś, ze strachu przed koronawirusem, do kupowania przez internet przekonali się już nawet najbardziej nieprzekonani.
Psychotropy, sterydy i coś na COVID
Do przychodni i doktora mało kto się pcha – nie chcemy zawracać głowy lekarzowi, ryzykować zarażenia, do tego przychodnie i szpitale, gdy tylko mogą, pozbywają się nas, proponując teleporadę.
Czego szukamy w internecie? Oprócz tego, co zawsze (psychotropy, preparaty na potencję, na odchudzanie, na łysienie, anaboliki), szukamy także leków i suplementów na koronawirusa i poprawiających odporność.
Nie każdy wie, że kupowanie takich rzeczy przez internet to loteria. Czy trafimy podróbę, czy na oryginał? Szanse na to mamy pół na pół. Tak było od lat. Teraz będzie jeszcze gorzej, bo to tak jak z maseczkami i respiratorami – szansę na szybki zarobek zwietrzyli nawet handlarze bronią, więc co dopiero zwykłe żuczki internetowego handlu. Zresztą i oni miewają mentalność handlarzy bronią – mając życie ludzkie za nic, oferują też fałszywe leki na raka i na serce.
Zresztą, jeśli mamy pecha – zakup „leku” na niewinne schorzenie też może z loterii zmienić się dla nas w rosyjską ruletkę. Po pseudoviagrze i odchudzających preparatach wciąż zdarzają się zgony.
Suplementy już lecą do wirtualnych aptek i na bazar
W ramach luzowania restrykcji granice znów się otwierają. Przemytnicy przywożą do nas mnóstwo podrobionych farmaceutyków. Celnikom udaje się część wyłapać, ale to kropla w morzu, bo większość sprytnie omija kontrole i trafia na polski rynek.
Jak grzyby po deszczu powstają wirtualne „apteki”. Jak sprawdzić, czy to apteka, czy apteka ściema? Te, które działają na legalu, mają u dołu strony jasny krzyżyk na zielonym tle, który linkuje do rządowej strony Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (csioz.gov.pl).
Tyle teoria, bo przecież dobry (a może i średnio zdolny) haker może założyć stronę na serwerze na oceanicznej wyspie o dziwnie brzmiącej nazwie i sprawić, by krzyżyk, który tam umieśc,i przekierował na założoną na tym samym serwerze fałszywą stronę SCIOZ – analogicznie, jak w przypadku strony banku, która na pierwszy rzut oka wygląda identycznie, jak strona banku, w którym od lat, ze spokojem lokujemy swoje pieniądze.
Jak zweryfikować, czy lek to podróba?
– To tzw. phishing, ale spotykany właśnie w przypadku fikcyjnych banków, nie aptek. Mało która nielegalna apteka zadaje sobie tyle trudu. Nie musi, bo większość z nas nawet nie próbuje zweryfikować tego, czy kupuje z legalnego źródła. Bardzo trudno z tym walczyć – mówi Łukasz Waligórski, farmaceuta, redaktor naczelny portalu mgr.farm. Dodaje, że wiele stron internetowych po prostu imituje apteki albo strony ze sklepami ze zdrową żywnością i nie przechodzi nam nawet do głowy, by je weryfikować.
Jeśli jednak postanawiamy sprawdzić, czy apteka jest legalna, a mamy co do prawdziwości „krzyżyka” wątpliwości, dowiedzmy się, czy firma prowadzi działalność także w realu. Chodzi jednak o apteki, które mają w ofercie leki na receptę. Polskie prawo pozwala na sprzedaż ich przez internet tylko tym, które możemy odwiedzić w realu, nie tylko wirtualnie. Więc jeśli trafimy na rodzinny sklepik zielarski, jeśli nie ma on w ofercie leków, a suplementy, musimy próbować zweryfikować jego legalność inaczej, bo nie musi być oszukańczy. Co oczywiście nie znaczy, że na pewno nie jest.
– Fałszywe farmaceutyki są niebezpieczne, bo nie wiadomo, jaki jest ich faktyczny skład, ani w jakich warunkach były produkowane i przechowywane. Bywają zanieczyszczone i skażone. W wielu znajduje się m.in. ibutramina, substancja, która wchodziła w skład leków odchudzających, ale została kilka lat temu wycofana z Unii Europejskiej. Wciąż jest w wielu nielegalnie produkowanych lekach, nie tylko tych na odchudzanie. Kupując taki preparat, nie wiemy, jak duże jest stężenie tej substancji, a jej przedawkowanie może prowadzić nawet do śmierci – ostrzega rew. Justyna Pasieczyńska z KAS.
Na filmach z ostatnich lat, udostępnianych na stronie KAS, możemy zobaczyć udaremnione przy wyrywkowych kontrolach przemyty faramceutyków, które do Polski trafiają z Chin, Indii i innych krajów Wschodu.
– To tylko wyrywkowe kontrole, większość trafia do internetu i na bazary. Kilka miesięcy temu była afera w Poznaniu i w Warszawie – na jednym z bazarów znajdowało się duże stoisko z polskimi i zagranicznym suplementami diety. Część była podrobiona, inne tylko przeterminowane – mówi Łukasz Waligórski.
Aukcja leku na koronawirusa
Wiele leków trafia na aukcje internetowe. – Na OLX czy grupy na Facebooku, rzadziej na Allegro – bo właśnie na tym ostatnim portalu na początku epidemii pojawiło się bardzo wiele aukcji, które w tytule miały słowa kluczowe „lek na koronawirusa”, „skuteczny lek na COVID-19” i administratorzy zaczęli to weryfikować, usuwać takie konta – tłumaczy Łukasz Waligórski.
I dodaje, że nie chce do wspólnego mianownika ustawić wszystkich wirtualnych aptek oferujących suplementy i produkty lecznice, bo przecież mnóstwo jest legalnie działających sklepów oferujących suplementy i kosmetyki naturalne. Uczula jednak, by sprawdzać to, gdzie kupujemy, bo sprzedaż suplementów nie wymaga żadnych pozwoleń.
Apteki starają się nabywać leki i suplementy od pewnych dostawców, a za sprzedanie podróbki grożą właścicielom placówki kary – do 50 tys. zł. To efekt wprowadzenia na początku 2019 r. tzw. Dyrektywy Fałszywkowej – FMD (Falsified Medicines Directive). Za próbę wprowadzenia do obrotu produktu leczniczego bez posiadanego pozwolenia grozi kara pieniężna i pozbawienie wolności do lat dwóch.
Śmiertelne suplementy i leki na odchudzanie i nie tylko
– Prawda jest jednak taka, że część leków nie można kupić w żadnej polskiej aptece, bo nie są do sprzedaży w Polsce zarejestrowane. Te leki są szczególnie często fałszowane i oferowane przez sklepy internetowe. To najczęściej leki na potencję i odchudzanie. Bardzo często zawierają np. niedopuszczoną do produkcji leków w Polsce sibutraminę – pochodną amfetaminy. Kilkanaście lat temu była składnikiem legalnie sprzedawanego w aptekach leku na odchudzenie. Po latach okazało się, że substancja rzeczywiście odchudzała, ale miała wiele działań nieporządnych. Zdarzały się nawet zgony. W 2013 r. w Polsce młoda dziewczyna kupiła w internecie lek na odchudzanie, tzw. termogenik. W składzie preparatu znajdował się preparat do garbowania skór. Tak podnosił temperaturę ciała, że dziewczyna wręcz „spaliła się” od środka – mówi Łukasz Waligórski z mgr.farm.
Działania niepożądane nierejestrowane
Niestety, nie ma rejestru działań ubocznych suplementów.
– Bo przecież są traktowane jak żywność. Czy ktoś prowadzi np. oficjalny rejestr działań niepożądanych jabłek – tłumaczy Łukasz Waligórski. – Teoretycznie działania niepożądane każdego leku trafiają do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Urząd zbiera dane z rynku, ale już lekarze i pacjenci rzadko je zgłaszają. Często nawet pacjent nie kojarzy jakichś objawów z działaniem konkretnego leku. Na szczęście dramatyczne objawy niepożądane są już zgłaszane. Dzięki temu kilka niezwiązanych ze sobą zgłoszeń może doprowadzić do wycofania jakiegoś leku, którego nikt nie podejrzewał, że może być groźny dla zdrowia czy życia – dodaje Łukasz Waligórski.
– Nadużywanie leków i suplementów i tak było w Polsce problemem. Teraz, w czasie epidemii, pacjenci bardzo emocjonalnie reagują na doniesienia o pojawieniu się leku czy preparatu, który chroni przed koronawirusem albo leczy COVID-19. Żerują na tym oszuści i naciągacze. Do tego wystarczy, że pojawiło się doniesienie naukowe o tym, że nadzieje pokładane są w chlorochinie (stosowanej m.in. w malarii), a natychmiast lek ją zawierający został masowo wykupiony z aptek. Takie sytuacje sprawiają, że co jakiś czas zaczyna brakować leków dla osób, które naprawdę go potrzebują, ale nie na COVID – opowiada Łukasz Waligórski.
– Ryzyko, że trafimy na podrobiony lek czy suplement, kupując go przez internet, jest bardzo duże. Policja nie ma właściwie szans, by to w pełni, na bieżąco kontrolować. Dobrze, że skarbówka zadziałała w tej sprawie – to pokazuje, że jest w ogóle jakakolwiek kontrola nad tym, a w każdym razie próba kontroli – mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Ma też dla nas pocieszającą wiadomość: – Szansa na kupienie podrobionego leku w aptece jest dziś niewielka, bo apteki mają już specjalne systemy zabezpieczeń. Rok temu wprowadzona została ustawa, która nakazuje skanowanie kodu, tzw. DNA z każdego pojedynczego opakowania leku, a nie np. całej serii. Potem doszły jeszcze e-recepty, które są dodatkowym zabezpieczeniem – te papierowe rzeczywiście były łatwe do podrobienia.
Źródło : https://kobieta.onet.pl/falszywe-leki-i-suplementy-na-koronawirusa-z-trutka-na-szczury-i-cementem/g3nblhg?utm_source=l.facebook.com_viasg_kobieta&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2