Rząd szuka pomysłów na zaszczepienie większości Polaków, ale nie słucha ekspertów
Rząd boi się czwartej fali pandemii i szuka pomysłów, jak zachęcić Polaków do szczepień przeciwko Covid 19. Zdaniem ekspertów program zachęt powinien zacząć działać jak najszybciej, by zdążyć z drugą dawką szczepionki przed jesienią. Nie wystarczy premiowanie lekarzy rodzinnych. Trzeba wysłać na wieś mobilne punkty szczepień, a przede wszystkim poprawić politykę informacyjną.
Jeśli liczba osób wyszczepionych będzie mała, to możemy spodziewać się, że jesienią dzienna liczba zakażeń na Covid-19 wyniesie 15 tys. – tak przed czwartą falą pandemii ostrzegają premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski. Jeśli tak będzie, szpitale znowu się zapełnią osobami w ciężkim stanie, a rząd może ogłosić lockdown. By uniknąć takiego scenariusza, więcej Polaków musi się zaszczepić. Czasu jest coraz mniej, a działania rządu nieskuteczne i spóźnione, choć eksperci dobrze wiedzą, jak zmienić statystyki.
Szczepionka – sposób na pandemię
Przed śmiercią i hospitalizacją z powodu ciężkiego przebiegu Covid-19 skutecznie chroni szczepionka. To widać po danych z domów pomocy społecznej. – Prawie 90 proc. spośród 80 tys. pensjonariuszy domów pomocy społecznej w Polsce jest zaszczepionych przeciw Covid-19, a ilość zakażeń koronawirusem jest tam obecnie śladowa – mówi Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej. I podkreśla, że to właśnie szczepienia są najważniejsze w przeciwdziałaniu pandemii. Premier Mateusz Morawiecki rzuca hasło: przezorny zawsze zaszczepiony, a minister Niedzielski szacuje, że tylko, jeśli liczba osób wyszczepionych będzie wysoka, to jesienią liczba zakażeń nie przekroczy 1 tys. dziennie.
Zdaniem ekspertów, aby uzyskać odporność populacyjną powinno się zaszczepić co najmniej 70 proc. dorosłych Polaków, a w grupie szczególnie narażonej na ciężki przebieg choroby – 90 proc. Na dzień 6 lipca tylko 14 milionów z 38,3 miliona Polaków przyjęła wszystkie wymagane dawki, a po pierwszej jest ich jeszcze 4,1 miliona.Obecnie skutecznie zaszczepionych, czyli dwiema dawkami Pfizera, Moderny lub Astra Zeneca lub jedną dawką J&J jest tylko 36,68 proc. Polaków, z tego ok. 45 proc. w wieku 50 plus, 60 proc. w wieku 60 plus i 69 proc. w wieku 70 plus. Przykładowo w Szwajcarii poziom zaszczepienia wśród osób 70+ wynosi 80 proc. W Polsce zaś ostatnio odnotowano spadek rejestracji na szczepienie o 30 proc.
Według Wiesława Seweryna, który prowadzi statystyki wyszczepialności, na co dzień właściciela firmy Zakład Usług Informatycznych „Docent”, szczepienie grupy 80-latków można uznać za zakończone. – Oznacza to, że ok. pół miliona osób o najwyższej śmiertelności pozostanie bez żadnego zabezpieczenia w obliczu wariantu Delta – wylicza Seweryn. W tej grupie wiekowej bowiem zagrożonych śmiercią są dwie na 10 osób, a w wieku powyżej 90 lat aż trzy na dziesięć.
Michał Dworczyk, pełnomocnik rządu ds Narodowego Programu Szczepień, uważa, że dzisiaj największym wyzwaniem jest przekonywanie Polaków. Adam Niedzielski zapowiedział, że pracuje nad kolejnymi zachętami, ale jedyny konkretny pomysł to finansowe premie dla lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Pierwsza premia ma się pojawić za wyszczepienie 30 proc. pacjentów. – Jak wskaźnik będzie wyższy, premia będzie rosła – zapowiedział Niedzielski.
W systemie eWUŚ medycy już od 1 lipca mogą sprawdzić, kto jest zaszczepiony. – Rzeczywiście prowadzimy rozmowy z Ministerstwem Zdrowia – mówi Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny w Wysokim, w woj. lubelskim, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. – Nasze propozycje przesłaliśmy w zeszłym tygodniu, teraz czekamy na konkrety. Proponujemy motywować każdego za przyrost zaszczepionych osób. Jeśli w danym podmiocie poziom zaszczepienia wynosi 8 proc, to premiowane powinien być każdy kolejny wzrost. Im wyższy wzrost, tym wyższa powinna być nagroda. Tylko taki system będzie motywujący. Jeśli próg będzie ustawiony za wysoko, nie zadziała – dodaje Zieliński.
Jego kolega, Jacek Krajewski, kierownik Praktyki Lekarza Rodzinnego w Udaninie na Dolnym Śląsku, prezes Porozumienia Zielonogórskiego dodaje, że by podwyższyć wskaźniki, potrzebny jest bardzo duży wysiłek, a bez dodatkowych środków jest on trudny do podjęcia. Zdaniem PZ, aby zminimalizować skutki czwartej fali pandemii program motywacyjny musi ruszyć jak najszybciej.
Dr Paweł Grzesiowski, pediatra, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. Covid-19 przyznaje, że im później zostaną podjęte decyzje, tym więcej osób nie zdąży się zaszczepić przed jesienną falą. – Pełną odporność zyskuje się dopiero po dwóch miesiącach od przyjęcia pierwszej dawki. Osoby, które przyjmą ją pod koniec lipca, zyskają ją więc dopiero pod koniec września – mówi Grzesiowski. Tymczasem Adam Niedzielski właśnie w tym czasie obawia się wzrostów. Ponadto zdaniem ekspertów działania rządu nie tylko są spóźnione, ale i ograniczone. Co gorsze rząd nie słucha ekspertów, m.in. z Rady Przedsiębiorczości, organizacji lekarzy rodzinnych, którzy już od kilku tygodniu podpowiadają, co należy zrobić.
Potrzebny jest silny głos kościoła i mobilne punkty szczepień
– Dla wielu osób w wieku 50 plus autorytetem jest kościół – mówi dr Grzesiowski. – Zamiast więc organizować loterię, lepiej, by ksiądz odczytał na mszy list zachęcający do szczepień, a w niedzielę pod kościołem stał autobus, w którym można przyjąć preparat – dodaje dr Grzesiowski. Pod koniec czerwca szczepienia w kościołach i meczetach zapowiedział niemiecki rząd. Adam Niedzielski przyznał publicznie, że autorytet Kościoła mógłby bardzo w tym pomóc. Na jego słowa zareagował jedynie metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. W poniedziałek przesłał do wszystkich proboszczów archidiecezji warszawskiej list z prośbą, by zaapelowali do wiernych o szczepienie się. Wskazał w nim, że szczepienie jest wyrazem „odpowiedzialności za zdrowie społeczne w duchu piątego przykazania Bożego, czyli nie zabijaj. Wcześniej jednak taki krok i to w mediach społecznościowych podjął prezes Polskiej Rady Ekumenicznej i zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Rzeczypospolitej Polskiej biskup Jerzy Samiec. – Przykazanie miłości mówi, aby troszczyć się o bliźnich i siebie, dlatego zachęcam wszystkich, aby się szczepić – napisał na Twitterze w piątek 2 lipca. – To jest właśnie realizacja przykazań kościelnych. Takie słowa powinny paść w każdym kościele – mówi dr Grzesiowski. Według ekspertów potrzebne też są inne, skoordynowane i przemyślane działania.
Ułatwić dostęp do punktów szczepień
Eksperci wskazują, że jest za mało punktów szczepień, zwłaszcza na ścianie wschodniej i są one źle rozmieszczone. – Najpierw trzeba określić białe plamy na mapie szczepień i ustalić przyczyny – mówi Łukasz Pietrzak, farmaceuta, kierownik apteki w Warszawie, prowadzący statystyki i aktywnie wspierający akcję szczepień. – Są nimi przekonania, ale także brak możliwości zaszczepienia z powodu zbyt małej liczby miejsc – dodaje. Zgadza się z nim i prezes Krajewski, i dr Grzesiowski. – Wśród personelu medycznego nie zaszczepiło się ok. 10 proc. osób. Można więc szacować, że mamy taki odsetek zadeklarowanych antyszczepionkowców. Pozostałych trzeba przekonać i umożliwić szczepienie – mówi Grzesiowski. Jego zdaniem w Polskę powinny ruszyć punkty szczepień w autobusach.
– Na ścianie wschodniej punktów szczepień jest najmniej. Tymczasem jak się chce sprzedać dużo danego towaru, to trzeba mieć dużą sieć dystrybucji. Wszystkie środki i siły powinny być więc przeznaczone na zorganizowanie autobusów szczepionkowych, które będą jeździć od wsi do wsi. Bo starsze osoby, ale nie tylko, potrzebują punktu szczepień blisko miejsca zamieszkania. Wcześniej ktoś musi do nich zadzwonić, powiedzieć o szczepieniu i zarejestrować – podkreśla dr Grzesiowski. I dodaje, że takie działanie rząd powinien zaplanować już w grudniu ubiegłego roku, gdy wiadomo było, że chęć zaszczepienia zadeklarowała tylko połowa społeczeństwa. Jacek Krajewski uważa, że można też zorganizować autobus, który dowiezie mieszkańców do punktu szczepień. – Ktoś jednak musi do nich zadzwonić, powiedzieć, że sąsiad jedzie, i tak przekonać by za tydzień stawił się na miejsce zbiórki. Zamiast billboardów i telewizyjnych reklam trzeba organizować spotkania tam, gdzie zaszczepionych jest mało – mówi dr Krajewski.
– Trzeba zidentyfikować grupy o największym ryzyku i skontaktować się z nimi bezpośrednio. Jeśli ktoś zakłada, że one się skontaktują z przychodnią, infolinią, to jest w błędzie. Konieczne jest też zniesienie limitu osób dla szczepień organizowanych przez pracodawców – mówi Beata Rorant, ekspert do spraw zdrowia Pracodawców RP. Wygórowane wymogi sprawiają, że szumnie zapowiadany program szczepień w zakładach pracy nie zadziałał.
Zła polityka informacyjna sprzyja antyszczepionkowcom
Łukasz Pietrzak zwraca uwagę na jeszcze inny problem – brak polityki informacyjnej, co sprzyja antyszczepionkowcom. Nie ma rządowego programu informacyjnego o szczepionkach, jednej przyjaznej strony, na której można łatwo znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania. Mamy jedynie mało czytelny i nieintuicyjny portal gov, gdzie z trudem można znaleźć informacje, a wiele z nich trzeba dodatkowo pobrać w pliku pdf. Nie ma także polskich, łatwo dostępnych danych o skuteczności szczepionek. Z powodu braku oficjalnych materiałów, ludzie szukają odpowiedzi na własną rękę i trafiają na wiele kłamstw, które rząd nieskutecznie dementuje. Co więcej, zdarza się, że czołowi politycy, a nawet sam profil Szczepimysię na Twitterze, podają dane wprowadzające w błąd. Przykładem tego była odpowiedzi na jeden z wpisów, w którym @szczepimysie podało nieprawdziwą informację, iż śmiertelność po szczepieniu wynosi 0,00636 proc., a śmiertelność bez szczepienia 0,000957 proc. Ten tweet błyskawicznie został wykorzystany przez antyszczepionkowcy, gdyż pokazuje bzdurną tezę, że śmiertelność po szczepieniu jest wyższa niż bez niego. Jego w ogóle nie powinno być, a skoro już się zdarzył w wyniku błędu ludzkiego, powinien zostać od razu skasowany. Przy takich problemach komunikacyjnych trudno oczekiwać, że wahający się pacjenci uwierzą w szczepionki – podkreśla Pietrzak.
Prof. Joanna Zajkowska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku też uważa, że dotychczasowa kampania informacyjna nie przynosi oczekiwanych rezultatów. – Świadomość wśród pacjentów jest niska, obawiają się szczepić, a wiedzę o szczepieniach czerpią z tego, co powiedzą znajomi. Jest to niepokojące zwłaszcza u osób z grup ryzyka, do których należą osoby z chorobami przewlekłymi, leczone onkologicznie – mówi prof. Zajkowska.
Jacek Krajewski nie ma wątpliwości, że potrzebna jest dobra akcja informacyjna, kampania pokazująca dlaczego trzeba się zaszczepić, jakie korzyści z tego płyną dla konkretnej osoby i społeczeństwa. – Przykład z DPS potwierdza to, co mówimy od lat, że przed erą szczepień największym zagrożeniem były właśnie pandemie. O tym trzeba jednak głośno mówić – mówi.
Leszek Stabrawa, ekspert ekonomiki zdrowia, właściciel firmy Alphamed, napisał na Twitterze, że w obliczu spodziewanej dominacji wariantu Delta statystki zakażeń i zgonów należy zacząć podawać z podziałem na szczepionych i nieszczepionych. – Być może to wpłynie na zwiększenie chęci Polaków do szczepień. W przeciwnym razie – lockdown – dodał. Tyle radzą eksperci, a co robi rząd?
Chybiona loteria
1 lipca w końcu ruszyła loteria Narodowego Programu Szczepień, łączna pula nagród to ponad 22 mln 700 tys. złotych. Zdaniem ekspertów wezmą w niej udział przekonani, a nieprzekonani nie zwrócą na nią uwagi. – To jest jeden z najdroższych programów promocji, który nie przyniesie efektów – ocenia dr Paweł Grzesiowski. – Elektryczna hulajnoga nie zmobilizuje seniorów, zwłaszcza że musieliby się zarejestrować przez internet lub infolinię. Nie przekona też nieprzekonanych, i tych, którzy może i by się zaszczepili, tylko nie mają jak – mówi Grzesiowski. Choć z danych MZ wynika, że od 22 do 28 czerwca na szczepienia zarejestrowało się 211 822 osób, a od 29 czerwca do 5 lipca już 304 167, czyli o 44 proc. więcej. Dr Grzesiowski za to pozytywnie ocenia konkurs Gmina na medal. Samorządy, które osiągną minimum 67 proc. poziom zaszczepienia, wygrają milion złotych. Ta metoda jednak nie poprawi wyników w małych wiejskich gminach.
Nagrody dla gmin – dobre, ale niedoskonałe
Statystyki konkursu można śledzić na stronie rządu. Wynika z nich, że najwięcej zaszczepionych mieszkańców ma gmina Podkowa Leśna, woj. mazowieckie (53,8 proc.), za nią jest Warszawa (52,9 proc.) oraz Gdańsk (51,3 proc.). W pierwszej 50 jest tylko 14 gmin wiejskich. Większość to te sąsiadujące z dużymi miastami jak podwarszawskie Michałowice, Łomianki, podpoznański Suchy Las, czy podkrakowskie Zielonki. Najmniej zaszczepionych jest w małopolskich gminach Lipnica Wielka (10,2 proc.), Czarny Dunajec (11,3 proc.) i Biały Dunajec (12,4 proc.). W ostatniej 50-tce nie ma ani jednej gminy miejskiej i jest tylko jedna miejsko-wiejska – to Brzostek w województwie podkarpackim, gdzie w jedynym punkcie szczepień zaszczepiło się 17,6 proc. W ostatniej setce dominują gminy z województw: małopolskiego, podkarpackiego, lubelskiego i podlaskiego. Dlaczego?
Zdaniem starosty nowotarskiego Krzysztofa Fabera, liczba zaszczepionych faktycznie może być większa, ponieważ wiele osób z tych gmin przebywa i pracuje za granicą, to jest głównie w Stanach Zjednoczonych, Austrii i Niemczech i tam zostały zaszczepione, ale nie obejmują ich nasze statystyki – mówi. Dlatego zdaniem Beaty Rorant konieczne jest uzupełnienie statystyk i internetowych kont pacjenta. To jest proste do zrobienia, można przecież wgrać kod QR – dodaje.
To jednak nie sprawi, że zaszczepią się ci niezdecydowani mieszkający w Polsce. – W ubiegłym roku praktycznie w każdym gospodarstwie domowym ktoś chorował – mówi Marcin Ratułowski, wójt gminy Czarny Dunajec. – Wiele osób jest teraz święcie przekonanych, że skoro przeszli ciężką chorobę, to nabyli już odporność, posiadają przeciwciała i poradzą sobie – mówi. Ponadto wielu mieszkańców jest przekonanych, że dobrze robią nie szczepiąc się. – Staram się z tym walczyć namawiając do szczepień, jednak niektórzy mieszkańcy są nieufni, a inni wręcz domagają się gwarancji, że po szczepieniu ich stan zdrowia się nie pogorszy. Dochodzimy do ściany, a akcje antyszczepionkwców bardzo wpływają na mieszkańców – kwituje wójt gminy Czarny Dunajec.